sobota, 27 lutego 2016

Epilog, który jest tym wyczekiwanym dniem.

Z ogromnymi uśmiechami żegnaliśmy się z przeciwnikami dzisiejszego, przełomowego meczu, który okazał się dla nas tak wspaniałym prezentem. Radośnie uściskałem Kownasia, który z lekkością dorzucił do naszego konta dwie bramki. Pięć do dwóch...
- Brawo brachu - zaśmiał się Kędziora wskakując mi na plecy - Twój pierwszy trój pak - dodał roześmiany na co ja również zareagowałem śmiechem.
- Tak, tak - odparłem - Dziękuje misiaczku - cmoknąłem ustami w jego stronę - No ale sam sobie nie wypracowałem tych sytuacji - dodałem - Jakże wspaniały pan Tomuś Kędziora asystował mi wspaniałymi dośrodkowaniami aż dwa razy - rzekłem 
- Oj no już - wywrócił teatralnie oczami - Nie podlizuj mi się tak - dodał ze śmiechem.
- Te pacany! - zawołał Karolek w naszą stronę
- Tak szanowny panie Linetty? - zapytał obrońca.
Ten w odpowiedzi skinął tylko głową w stronę wyjścia na murawę. Moje oczy o mało co nie wyskoczyły ze swojego miejsca. Nie wiem jaki w tamtym momencie miałem czas, ale przysięgam, że gdyby ktoś mi go mierzył na milion procent byłbym szybszy od Bolta. Migiem ruszyłem w tamtą stronę. 
- Jak? Kiedy? - mówiłem przez płacz spoglądając na nią.
- Nie potrafiłam znieść tego, że musisz się mną opiekować - odparła a z jej oczu również płynęły łzy - Wiem, że wystawiłam wszystko na próbę, ale nie potrafiłam tak Darek - mówiła.
Czym prędzej chwyciłem ją mocno w ramiona. Znów trzymałem swój cały świat... Uniosłem jej podbródek ku górze, a gdy posłała mi uroczy uśmiech od razu wpiłem się z utęsknieniem w jej usta.
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię - szeptałem pomiędzy pocałunkami, czym wywołałem u niej cichy chichot.
- Ja ciebie też, najbardziej na świecie - odpowiedziała uwieszając mi się na szyi. Z radością obróciłem ją dookoła własnej osi. Teraz już nigdy nie pozwolę jej odejść. Zrobiła to dla mnie, dla mnie poświęciła się rehabilitacji. Dla mnie stanęła na nogi.
A przecież nie musiała... kochałbym ją zawsze, bez względu na wszystko.
Ponad galaktykę.
Najmocniej jak tylko potrafię....

____________________________________________________________________

Nie wiem jak mam się wytłumaczyć :c 
Miałam przedłużyć do piętnastu rozdziałów, ale nie umiem.
Po raz kolejny was zawodzę :C
Przepraszam :'(

A zarazem dziękuje ♥ za to że byłyście ze mną mimo, że ten blog był tylko odskocznią. Spontaniczną historią...
Marta ♥ Dominika ♥
Kocham was bardzo <3333
Dziękuje jeszcze raz z całego serduszka <3
Tym, które komentowały i tym, które nie <3
To nie jest mój ostatni blog o Lechicie, więc jeszcze wezmę pod obroty mojego ukochanego Kendiego XDDD
Jestem teraz tutaj, mam nadzieję, że wpadniecie <3
http://zawsze-tam-gdzie-ty.blogspot.com/

Jeszcze raz dziękuje ♥, i przepraszam :C

2 komentarze:

  1. idę płakać
    no chwałą bogu, że ta moja imienniczka ogarnęła tyłek i w końcu powróciła!
    muszę jakoś to przetrwać, że tak nagle to skończyłaś...:((((
    to ja dziękuję za to ff, nawet jeśli jest o grajkach z Wielkopolski XDDDDD
    będę czytać każde, nawet jeśli byś miała napisać o Lewandowskim XDDDDDD <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: TEN ROZDZIAŁ (a właściwie epilog) JEST NIESAMOWITY!!!! :D
    Po drugie: NIKOGO NIE ZAWIODŁAŚ!!! :D JEST WSPANIALE. :) To prawda, że każdy chciałby czytać tę historię w nieskończoność, ale szanuję Twoją decyzję. :)
    Po trzecie: jestem zachwycona, że Domi wróciła! :D Że stoi na nogach. Że kocha Darka. ♥ Że on kocha ją. ♥ Że już teraz mogą być szczęśliwi! ♥
    Po czwarte: z całego serduszka dziękuję za to opowiadanie. Mimo że nie było ono jakieś kosmicznie długie zżyłam się z bohaterami i szczerze ich pokochałam. ♥ DZIĘKUJĘ! DZIĘKUJĘ! DZIĘKUJĘ!♥♥♥
    No i oczywiście lecę na nowe opowiadanie! ;*
    KOCHAM! ♥

    OdpowiedzUsuń