sobota, 30 stycznia 2016

Dziesiątka, czyli najpiękniejszy czas...

- Przepraszam - szepnąłem kucając przy niej. Chwyciłem jej dłoń i splotłem ją ze swoją. Jej oczy dokładnie się we mnie wpatrywały... ponownie... lecz teraz świeciły się jeszcze od łez... - Kocham cię! bez względu na wszystko! - zapewniłem - Jesteś dla mnie najważniejsza! - dodałem pewnie. Jeden z kącików jej ust delikatnie podniósł się ku górze. Uśmiechnąłem się delikatnie i zbliżyłem swoją twarz do jej - Jesteś tą jedyną Domiś - szepnąłem tuż przy jej ustach - I jestem głupi, że zrozumiałem to dopiero teraz...
- Jak możesz kochać kogoś takiego jak ja? - zapytała cicho.
- Przestań - warknąłem - Mogę i chcę - dodałem - Chcę tego, tylko i wyłącznie tego - powiedziałem wpijając się w jej usta. Serce przyśpieszyło swoje bicie, gdy ta delikatnie odwzajemniła pocałunek.
- Ja.. ja ciebie też - szepnęła najciszej jak potrafiła, jednak usłyszałem to. Uśmiechnąłem się szeroko spoglądając na nią - Już.. już od dwóch lat - dodała. Zdziwiłem się...
- Dlatego tak reagowałaś? - zapytałem a ona skinęła mi lekko głową - Tak strasznie cię przepraszam kochanie - powiedziałem kładąc dłoń na jej policzku. Po raz kolejny skradałem z jej ust pocałunek. Tym razem odwzajemniła go bez żadnych obaw.
- I ta to czekałem! - usłyszałem głos Kędziory za plecami. Zaśmiałem się cicho pod nosem i cmoknąłem Domi w czoło by po chwili wstać - Brawo - pochwalił cicho bym tylko ja usłyszał i klepnął mnie przyjacielsko w plecy. Uśmiechnąłem się lekko i spuściłem speszony głowę.
We trójkę skierowaliśmy się do środka, gdzie przywitał nas zapach świeżych róż, które miały swoje miejsce na niewielkiej szafce w korytarzu.
- Pozwiedzamy trochę - zachichotałem prowadząc jej wózek. Dominika dokładnie obserwowała każde miejsce w domu. Uśmiech na jej twarzy w ogólne nie znikał a ja? Ja cholernie się cieszyłem.
- No siostra - zaczął pan obrońca - Niezłego tego szwagra mi wybrałaś - zaśmiał się - Przynajmniej nie będziesz musiała mnie przekonywać, bo jestem całkowicie za! - pisnął radośnie.
- Dzięki - roześmiałem się, obejmując blondynkę. Ucałowałem delikatnie jej policzek by po chwili zostawić ją na moment samą, żeby odprowadzić Tomka. Zamknąłem za sobą drzwi wejściowe i spojrzałem na niego.
- Mówiłem - powiedział uśmiechając się lekko.
- Wiem - odparłem krótko, odwzajemniając jego gest.
- Tylko proszę cię, nigdy... - rzekł patrząc mi prost w oczy - Ale to nigdy jej nie skrzywdzisz - dodał -bo jak nie to pogadamy sobie inaczej zrozumiano?
- Tak jest panie generale - zarechotałem - Do zobaczenia!
Wszedłem z powrotem do środka i od razu skierowałem się w stronę salonu, gdzie znajdowała się Dominika. Posłałem jej delikatny uśmiech po czym usiadłem na kanapie.
- Pomożesz mi? - zapytała spoglądając na mnie.
- Oczywiście - odpowiedziałem natychmiastowo.
Wziąłem ją ostrożnie na ręce i za jej poleceniem usiadłem z powrotem sadzając ją sobie na kolanach. Od razu mocno się we mnie wtuliła a ja objąłem ją z uśmiechem. Przymknąłem swoje oczy rozkoszując się tym momentem.
- Przepraszam - powiedziała.
- Za co kochanie?
- Że musisz się mną opiekować jak małym dzieckiem - westchnęła spoglądając mi w oczy - Nie mogę nawet sama usiąść, czy się położyć - dodała smutno.
- Przestań - powtórzyłem po raz kolejny tego dnia - Jeśli będziesz ze mną, mogę cię nosić do końca życia - uśmiechnąłem się.
- Darek - zachichotała lekko.
- Słucham słoneczko? - odparłem uśmiechnięty.
- Jestem wariatem wiesz? - powiedziała radośnie - Ale właśnie dlatego się w tobie zakochałam - wyjaśniła kładąc dłoń na moim policzku. Kciukiem delikatnie gładziła moją skórę co sprawiło, że przymknąłem oczy.
- Ja.. ja chyba bałem się dopuścić do siebie tej myśli, że mogłem się w tobie zakochać - rzekłem cicho - Bałem się, że jeśli to okaże się prawdą... a ty nie odwzajemnisz moich uczuć wszystko się zakończy - westchnąłem.
- Tak się nie stanie - zapewniła uśmiechając się lekko. Zbliżyła się do mnie i pocałowała lekko, co momentalnie odwzajemniłem...

__________________________________________________________________________

Przepraszam, za to coś u góry... :c
Mój humor po prostu nie pozwala mi napisać niczego innego :C
A nie potrafię zostawić was z niczym :C
Do następnego ♥

sobota, 23 stycznia 2016

Dziewiątka, gdy miłość zapłonie...

Spoglądałem na nią przerażony. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Nadal kucałem przy niej.. nadal trzymałem jej dłoń.. nadal patrzyłem wprost w jej brązowe oczka. A ona nic nie powiedziała. Właśnie wyznałem jej miłość a ona nawet nie zareagowała!
Przełknąłem nerwowo ślinę... by po chwili zagryzać swój policzek od nerwów. NO DOMINIKA POWIEDZ COŚ! 
- Darek - szepnęła z płaczliwie - Nie możesz mnie kochać... nie kochasz mnie - mówiła a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
- Kocham cię najbardziej na świecie - powiedziałem a pewność w moim głosie aż raziła...
- Nie... nie możesz - płakała.
Nie potrafiłem... natłok ostatnich wydarzeń na mnie również zostawił po sobie ślad. Moje zdenerwowanie jak i załamanie wzrastało z każdą chwilą, z każdym wypowiedzianym przez nią słowem. Wstałem szybko i zacząłem nerwowo chodzić w tą i z powrotem...
- Tak ci się tylko wydaje - mruknęła cicho - Obwiniasz się o to, że nie mogę chodzić... że to wszystko jest twoją winą - dodała.
- Czy ty do cholery nie rozumiesz, że cię kocham kobieto - krzyknąłem - A.. idź - warknąłem. Machnąłem zrezygnowany ręką i pobiegłem przed siebie. Walczyłem by się nie rozpłakać. Na szczęście mi się to udało. Po kilkudziesięciu metrach zwolniłem swój bieg do szybkiego marszu. Szedłem przed siebie a w mojej głowie aż roiło się od wielu myśli...
- Darek!... Daruś!!... Dareczku!!! - usłyszałem za swoimi plecami. Nawet nie zareagowałem na wołanie przyjaciela i nadal szedłem przed siebie z zaciśniętymi pięściami - Formella do cholery jasnej! Stój gówniarzu!
- Czego ode mnie chcesz?! - wrzasnąłem wściekły na całe gardło, odwracając się w jego stronę - I dla przypomnienia to jesteś tylko rok starszy!
- Możemy porozmawiać jak DOROŚLI ludzie? - zapytał akcentując przedostanie słowo.
- O czym ty chcesz rozmawiać? O tym, że jestem idiotą i głupim szczeniakiem, który się ośmieszył?- odparłem pytaniem na pytanie. Spojrzałem w jego oczy. Nie wiedział co mi powiedzieć, jak przekonać mnie do tego o czym oboje myśleliśmy w tamtej chwili.
- Nie - odparł cicho - Człowieku ty się nie wygłupiłeś. Doskonale o tym wiesz - dodał.
- Nie? - parsknąłem nerwowym śmiechem - To co niby miała znaczyć ta sytuacja co? Możesz mi to wytłumaczyć? Bo wiem, że widziałeś i słyszałeś wszystko - mruknąłem - Ja najprościej w świecie tego faken nie pojmuje Tomek - westchnąłem siadając na pobliskiej ławce. Zrozpaczony schowałem twarz w dłoniach. Poczułem jak ławka ugina się pod jego ciężarem a on wzdycha cicho.
- Ona kocha cię najbardziej na świecie Darek - powiedział patrząc przed siebie - Tylko wiesz, że to co przeszliście w ostatnim czasie odegrało się na jej psychice - dodał smutno - Ona nie potrafi dopuścić do siebie tej myśli, że ktoś może ją kochać taką... taką na wózku - westchnął cicho.
- A czy to, że jeździ na wózku jest jakąś przeszkodą do miłości? - zapytałem retorycznie.
- Nie jest - odparł natychmiastowo.
- Sam widzisz - powiedziałem - A to, że jeździ na wózku jest moją winą.. gdybym nie zaczął tej kłótni, uważałbym bardziej..
- Przestań - warknął zły - Nic nie mogłeś poradzić na to, że ten idiota zjechał na wasz pas - dodał szybko - Gdybyś wtedy nie zjechał, mogłoby was już tutaj nie być. Słyszałeś lekarza.
- Słyszałem - odpowiedziałem - Powiedz mi co mam robić - westchnąłem bezradnie.
- Idź do niej i porozmawiaj - oznajmił - Na spokojnie, wytłumacz jej wszystko i powiedz o swojej miłości - oświadczył - Na spokojnie - powtórzył kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Tak zrobię - przyznałem - Dziękuje ci - uśmiechnąłem się do niego lekko co odwzajemnił. Od razu pognałem wprost do naszego nowego domu. Gdzie mieliśmy być tylko i wyłącznie we dwoje...



Bez cierpienia nie zrozumie się szczęścia


_____________________________________________________________________

Za błędy przepraszam :)
W końcu znalazłam chwilę na dodanie 😥 :/
Do następnego ❤


sobota, 16 stycznia 2016

Ósemka, która może być nowym początkiem.

Moje obrażenia nie były aż takie poważne, dlatego wyszedłem ze szpitala jakieś dwa tygodnie przed Dominiką i mimo, że nasz kontakt nie był taki wspaniały podczas pobytu w jednej sali, choć już wracał do normy, to wiedziałem, że nie ma żadnej szansy abym ją zostawił. Wieść o tym, że by znów chodzić będzie musiała przejść ciężką rehabilitację zrujnowała jej życie jak i psychikę. Mimo tego starałem się być przy niej cały czas. Gdy tylko dowiedziałem się, że dziś wychodzi od razu pognałem w stronę szpitala by ją odebrać. Nie miałem innego wyboru... sześć miesięcy przerwy od piłki... cały ten czas chciałem przeznaczyć tylko i wyłącznie dla niej by się nią zaopiekować i być jej oparciem...
- Dzień dobry żabko - uśmiechnąłem się w jej stronę i cmoknąłem ją w policzek. Przykucnąłem tuż przy jej wózku i chwyciłem jej dłoń, przez co delikatny uśmiech również wkradł się na jej twarz.
- Cześć - powiedziała ochryple spoglądając w moje oczy.
- To co? jedziemy? - zapytałem.
- Tak - odparła natychmiastowo - Najdalej od tego miejsca - dodała patrząc z obrzydzeniem na mury szpitala. Ostrożnie pchałem jej wózek w stronę mojego samochodu. Pomogłem jej wsiąść na miejsce pasażera. Schowałem jej wózek do bagażnika i zasiadłem za kierownicą. Spojrzałem na nią i nie wiedziałem co mam zrobić.
- Przepraszam - szepnąłem cicho.
- Powtarzasz to po raz setny Darek - odpowiedziała patrząc mi w oczy - To nie jest twoja wina i proszę przestań mnie już przepraszać - dodała splatając swoją dłoń z moją. Uśmiechnąłem się delikatnie cmokając ją czule w skroń. Po chwili wpatrywania się w jej cudne oczka, przekręciłem kluczyk w stacyjce i ruszyłem. Głupi uśmieszek wkradał się na moją twarz, gdy widziałem zdziwienie na twarzy blondynki.
- Gdzie my jedziemy? - zapytała - Przecież w stronę mojego domu jedzie się tam - wskazała zakręt, który właśnie mijaliśmy.
- Zobaczysz - wyszczerzyłem się ukazując rząd swoich zębów.
Droga.. mimo, że nie była ona długa bo od szpitala jechało się zaledwie dwadzieścia minut... ale mi dłużyła się niezmiernie. Nie wiedziałem jak ona zareaguje, czy będzie chciała.. nie wiedziałem nic...
Już po chwili parkowałem samochód na podjeździe jednego z mniejszych w okolicy jednorodzinnym domku. Ciepła, zielona barwa jego ścian urzekła mnie bardzo i nie zastanawiając się długo wziąłem go od razu.
- Co to ma znaczyć? - z jej ust wydobyło się kolejne pytanie, lecz tym razem po jej zdziwieniu nie było śladu. Zajęła je jednak nutka nerwowości...
- Chcę się tobą zaopiekować - zacząłem wyłamując swoje palce - Więc Tomek podsunął mi pewien pomysł.. a.. a mi się spodobał bo będziesz blisko mnie - spojrzałem jej w oczy.
- Mamy razem mieszkać? Darek pogięło cię!
- Tak pogięło mnie.. - mruknąłem cicho - Ale chcę cię mieć cały czas przy sobie...
- No dobrze - uległa - Ostatecznie się zgodzę - uśmiechnęła się delikatnie - Ale po dwóch dniach będziesz mieć mnie dosyć - westchnęła.
- Nigdy nie będzie takiego dnia - zapewniłem.
- Chodźmy - powiedziała cmokając mnie w policzek.
Wysiadłem szybko i po wypakowaniu wózka wziąłem ją na ręce. Delikatnie pomogłem jej usiąść na nim i ruszyłem w stronę domku.
- Urzekł mnie od początku - uśmiechnąłem się - Nie ma żadnych progów ani schodów przez co będziesz mogła swobodnie się poruszać - dodałem.
- Dziękuje - szepnęła smutno.
- Teraz zaczynamy nowe życie Domi - powiedziałem kucając obok niej i chwytając jej dłoń - A ja chcę byś była szczęśliwa. Chcę dla ciebie jak najlepiej... ale przede wszystkim chcę cię wspierać. Chcę być twoim oparciem i kimś na kim będziesz mogła się wyżyć, gdy coś ci nie wyjdzie. Kimś kto pomoże ci we wszystkim i będzie wspierał w rehabilitacji.. - uciąłem patrząc jej w oczy - Chcę... chcę być dla ciebie kimś ważniejszym niż tylko przyjacielem...
-  Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała a jej cudowne, brązowe oczka zaczęły błyszczeć.
- Że cię kocham - szepnąłem cicho...



Tylko ona jedyna, tylko taka jak ta


__________________________________________________________________

Heloł its mi! XD
Heloł hał ar ju? XD
Ahahaa xd przepraszam :DD
Bum bum bum ❤
Daruś się wygadał XD
Lecę, do następnego ❤

sobota, 9 stycznia 2016

Siódemka, która jest ogromnym bólem.

Gdy się obudziłem, ból przeszywał całe moje ciało. Moja głowa, aż pulsowała. Nie mogłem w ogóle poruszać dłońmi co przyprawiało mnie o jeszcze większą złość.
- Gdzie ja jestem? - szepnąłem bardzo cicho, nie wiedziałem czy ktokolwiek mnie usłyszał. Nie miałem nawet siły by otworzyć swoje oczy. Usłyszałem jedynie jakieś szelesty i zamykane drzwi.
- Darek? - do moich uszu dotarł głos jakiegoś mężczyzny - Darek słyszysz mnie?
Skinąłem delikatnie głową, Poczułem jak mężczyzna unosi moje powieki ku górze a po chwili prosi abym patrzył na światło. Westchnąłem cicho a kolejna próba otworzenia przeze mnie oczu przyniosła mi efekty. Rozglądając się dookoła, zorientowałem się, że znajduje się w szpitalu. A przede mną stoi lekarz. Z uwagą pisał coś na kartce, która przyczepiona była do metalowej tabliczki by po chwili zawiesić ją na końcu mojego łóżka. Mówiąc wyraźne przyjdę jeszcze później opuścił salę..
- Co się stało? - zapytałem ochryple spoglądając na moją rodzicielkę.
- Prześpij się synku - powiedziała - Jesteś zmęczony, musisz wypoczywać - odparła wymijająco.
- Mamo... - rzekłem cicho
- Proszę cię skarbie. Wszystko powiem ci później... musisz odpocząć - spojrzała na mnie.
- No dobrze - mruknąłem.
Przymknąłem swoje oczy a sen dopadł mnie momentalnie... może jednak lepszym określeniem od snu był koszmar?.. Wracałem z Dominiką z Krakowa. Pokłóciliśmy się, trochę ostro.. a później uderzyliśmy w ogromne drzewo. Zerwałem się z łóżka, krzycząc jej imię. Szybko tego pożałowałem. Ból ponownie przeszył całe moje ciało. A głośne syknięcie wydostało się z moich ust.
- Już dobrze synku - uspokoiła mnie rodzicielka wycierając moje przepocone czoło ręcznikiem.
- Domi...- szepnąłem cicho
- Spokojnie, żyje - zapewniła mnie Monia. Spojrzałem jej w oczy i już wiedziałem, że mówi prawdę... lecz oprócz tego skrywa coś jeszcze.. - Mogę? - zapytała cicho a ja na potwierdzenie skinąłem jej głową. Położyła się obok mnie i ostrożnie się przytuliła. Objąłem ją ramieniem i cmoknąłem w głowę.
- Mamo.. - zacząłem - Chcę, byśmy leżeli w jednej sali - kontynuowałem, gdy odwróciła się w moją stronę.
- Dareczku...
- Chcę byśmy leżeli w jednej sali - powtórzyłem stanowczo - Tomek na pewno się zgodzi..
- No dobrze - westchnęła - Pójdę zapytać...
- Tak strasznie się o ciebie bałam.. - szepnęła, gdy mama opuściła moją salę.
- Już dobrze maleńka - odparłem całując ją czule w czoło.
Monika zaczęła opowiadać mi wszystko co działo się przez kilka dni. Słuchałem jej dokładanie a zarazem też nie. Z niecierpliwością oczekiwałem powrotu rodzicielki. Ja musiałem leżeć z nią w jednej sali. Potrzebowałem jej bliskości, potrzebowałem ją widzieć, potrzebowałem jej bo ją kocham!...
Pstryknąłem Monię w nochal, gdy oznajmiła mi, że przez dwa dni spała w moim pokoju. Zaśmiała się głośno, by po chwili mocniej wtulić się w moje ciało. Spojrzałem w stronę drzwi, gdy usłyszałem jak się otwierają. Mimo, że jednak to nie moja mama weszła do pokoju to jednak uśmiech wkradł się na moją twarz widząc przyjaciela, który usiadł na krzesełku obok mojego łóżka. Monika cmoknęła mnie tylko w policzek i wyszła przed salę, by dać nam porozmawiać...
- Powiedz mi prosto z mostu - mruknąłem - Nienawidzę owijania w bawełnę.
- Dominika nie będzie mogła chodzić - rzekł smutno - Znaczy będzie... tylko czeka ją cholernie trudna rehabilitacja - wyjaśnił.
- To wszystko przeze mnie!
- Żadne przez ciebie! - warknął zły - Tylko tego idiotę, co prawię w was wjechał. Nie chcę słyszeć, że to twoja wina Darek bo wcale tak nie jest. Nie możesz się o to obwiniać - spojrzał na mnie.
- Przepraszam - powiedziałem cicho.
- Przepraszać też nie masz za co - dodał - Co do... co do tego, żebyście byli w jednej sali - zaczął delikatnie uśmiechnięty - To jakaś pielęgniarka zaraz przyjdzie i przewiezie cię do jej sali...
- Dziękuje - uśmiechnąłem się.
- No to ja już pójdę - oznajmił wstając.
- Dzięki jeszcze raz Tomek!
- Daaaaruuuś! - przeciągał ukazując szereg swoich zębów.
- Co jest? - zapytałem.
- Kochasz ją prawda? - spojrzał na mnie.
- Najbardziej na świecie - mruknąłem cichutko a jego uśmiech udzielił się mi. Zarechotał radośnie przez co rzuciłem w niego poduszką. Wybiegł z sali piszcząc radośnie jak dziewczynka. Sam zaśmiałem się na tą myśl jak to mogło wyglądać na korytarzu...



Twoje oczy są morzem a twój uśmiech daje mi szczęście


___________________________________________________________________

Nananana dzień dobry ❤
Daruś w końcu przyjął do wiadomości, że jednak to jest prawdą :DD
Do następnego ❤

sobota, 2 stycznia 2016

Szóstka, która jest już końcem, końca.

- Dzień dobry - szepnąłem cmokając ją w obojczyk. Chyba jednak nie powinienem tego robić, bo przyjaciel tak się nie zachowuje tak?
- Dzieńdoberek - uśmiechnęła się uroczo.
- Długo się tak we mnie wpatrujesz? - zapytałem.
- Od godzinki - odparła.
Przeciągnąłem się na wszystkie strony. Poczochrałem jej włosy i szybko wyleciałem z łóżka by uniknąć mocnego ciosu, który miał wylądować na mnie. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą. Nieźle sobie pospałem..
- To co? - zapytałem - Śniadanie i lecimy na miasto?
- Wolałabym posiedzieć w hotelu - odpowiedziała - Jeden dzień leżenia w łóżku jeszcze nikomu nie zaszkodził - dodała uśmiechnięta.
- W sumie.. - uciąłem - Masz rację - oznajmiłem kładąc się obok niej. Cmoknąłem ją głowę, gdy wtuliła się w moje ciało. Przyjemny dreszcz sprawił, że przymknąłem oczy. Chciałbym rozkoszować się tą chwilą przez cały ten czas. Delikatnie gładziłem jej plecy. Spoglądałem przed siebie cały czas, aż do momentu gdy lekko podniosła swoją głowę. Jej oczy dokładnie wpatrywały się w moje. Jej usta sprawiły, że coraz bardziej ich pragnąłem. Wspięła się na łokciu i zbliżyła w moją stronę.
- Prze... prze.. - jąkała się - Przepraszam... - powiedziała ze skruchą.
- To ja będę cię przepraszał - zapewniłem. Momentalnie przyciągnąłem ją do siebie. Złączyłem nasze usta w jedność. Nie powinienem tak robić? Ja to wiem..
A czego nie widziałem? Tego o co w tym chodzi. Przecież nie kochałem jej... czuł bym to. A ja nic nie czuje...
A zarazem jej obecność sprawia, że chcę mieć ją blisko. Chcę mieć ją przy sobie cały czas. Tylko, że jej nie kochałem!
- Dlaczego to robisz? - zapytała, ale nadal nie odrywała się od moich ust. Skradałem z nich jak najwięcej pocałunków, które chciałem by wystarczyły mi na długo. Moje ręce szczelniej objęły ją w pasie, a usta.. straciłem nad nimi kontrolę. Rozchyliłem delikatnie jej wargi, by po chwili nasze języki tańczyły w jednym rytmie.
- Nie mam pojęcia - odparłem - Tylko nie każ mi przestawać - mruknąłem. Wyczułem uśmiech, który zawitał na jej twarzy.. kąciki moich ust same również uniosły się ku górze.
- Nawet nie mam zamiaru - szepnęła - Ale nie powinniśmy tego robić..
- Masz rację - westchnąłem - Tylko, że ja nie umiem się powstrzymać - jęknąłem nieustannie skradając pocałunki z jej ust.. Ile to już my się.. kątem oka kuknąłem na zegarek. Od dobrych dwóch minut...
- Nie mogę Darek - powiedziała cichutko.
- Przepraszam! - pisnąłem natychmiast odsuwając się od niej
- Nie chcę być chwilą słabości - szepnęła podchodząc do okna. Wstałem szybciutko za nią z pragnieniem przytulenia jej. Niestety wymsknęła mi się i zamknęła się w łazience.
- O co chodzi Domi? - zapytałem opierając się o drzwi.
- O nic takiego.
- O co? - dopytywałem - Dominika!
- Wracajmy już do domu proszę - mruknęła cichutko wychodząc z łazienki.
- Powiedz mi o co chodzi - naciskałem. Chwyciłem ją za ramiona i odwróciłem w swoją stronę. Ten ból, który dało się wyczytać z jej oczu. Co on miał oznaczać!...
Wyrwała się z mojego uścisku i zaczęła pakować swoje rzeczy. Uległem i zacząłem robić to samo... Chciałem się dowiedzieć.. wszystkiego, lecz gdy ona nie chciała mi powiedzieć.. nie mogłem zrobić nic. Bo znam ją na tyle dobrze by wiedzieć, że jak ona się uprze, lub zacznie coś ukrywać. Nic ani nikt nie jest w stanie tego z niej wyciągnąć. Nie minęła godzina a my byliśmy już w drodze powrotnej do Poznania. Za żadne skarby nie pozwoliłem jej prowadzić, więc to ja zasiadłem za kierownicą. Co jakiś czas, przez moment spoglądałem na nią. Skulona na siedzeniu wpatrywała się w widoki za oknem. Nie odezwała się ani słowem, a byliśmy już w połowie drogi.
- Przepraszam - powiedziałem.
- To była kolejna chwila słabości - mruknęła - Nie masz za co - dodała.
- Dominika proszę wytłumacz mi.. wytłumacz mi co ma znaczyć twoje zachowanie..
- Zachowuje się normalnie - powiedziała wyraźnie.
- Właśnie, że nie zachowujesz się normalnie - uniosłem się - Myślałem... myślałem - jąkałem się - Myślałem, że tobie też to było potrzebne... tak w ogóle.. - urwałem.
- Daj spokój, zapomnijmy o tym - zakończyła.
- Tak! dokładnie tak zróbmy - warknąłem z podniesionym głosem.
- UWAŻAJ! - krzyknęła szarpiąc kierownicą byśmy nie wjechali w samochód, który zjechał ze swojego pasa i kierował się na nas. Całkowicie straciłem kontrolę nad pojazdem. A hamulce odmówiły posłuszeństwa. Może i uniknęliśmy zderzenia z samochodem, który jechał wprost na nas... jednak nie uniknęliśmy zderzenia z solidnym drzewem... 
Ból przeszedł cało moje ciało, delikatnie uniosłem rękę do czoła, z którego lała się krew.
- Pogotowie już jedzie.. nie ruszaj się - usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny - Przepraszam was bardzo...
- Dominika - szepnąłem...
- Dasz radę chłopaku... nie zamykaj oczu.
- Niech pan ratuje Dominikę - dodałem odpływając do innego świata...



Ginę, więc zostań ze mną do końca.


________________________________________________________________________

Zostawiam szóstkę i lecę dalej :)
Do soboty ♥