sobota, 2 stycznia 2016

Szóstka, która jest już końcem, końca.

- Dzień dobry - szepnąłem cmokając ją w obojczyk. Chyba jednak nie powinienem tego robić, bo przyjaciel tak się nie zachowuje tak?
- Dzieńdoberek - uśmiechnęła się uroczo.
- Długo się tak we mnie wpatrujesz? - zapytałem.
- Od godzinki - odparła.
Przeciągnąłem się na wszystkie strony. Poczochrałem jej włosy i szybko wyleciałem z łóżka by uniknąć mocnego ciosu, który miał wylądować na mnie. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą. Nieźle sobie pospałem..
- To co? - zapytałem - Śniadanie i lecimy na miasto?
- Wolałabym posiedzieć w hotelu - odpowiedziała - Jeden dzień leżenia w łóżku jeszcze nikomu nie zaszkodził - dodała uśmiechnięta.
- W sumie.. - uciąłem - Masz rację - oznajmiłem kładąc się obok niej. Cmoknąłem ją głowę, gdy wtuliła się w moje ciało. Przyjemny dreszcz sprawił, że przymknąłem oczy. Chciałbym rozkoszować się tą chwilą przez cały ten czas. Delikatnie gładziłem jej plecy. Spoglądałem przed siebie cały czas, aż do momentu gdy lekko podniosła swoją głowę. Jej oczy dokładnie wpatrywały się w moje. Jej usta sprawiły, że coraz bardziej ich pragnąłem. Wspięła się na łokciu i zbliżyła w moją stronę.
- Prze... prze.. - jąkała się - Przepraszam... - powiedziała ze skruchą.
- To ja będę cię przepraszał - zapewniłem. Momentalnie przyciągnąłem ją do siebie. Złączyłem nasze usta w jedność. Nie powinienem tak robić? Ja to wiem..
A czego nie widziałem? Tego o co w tym chodzi. Przecież nie kochałem jej... czuł bym to. A ja nic nie czuje...
A zarazem jej obecność sprawia, że chcę mieć ją blisko. Chcę mieć ją przy sobie cały czas. Tylko, że jej nie kochałem!
- Dlaczego to robisz? - zapytała, ale nadal nie odrywała się od moich ust. Skradałem z nich jak najwięcej pocałunków, które chciałem by wystarczyły mi na długo. Moje ręce szczelniej objęły ją w pasie, a usta.. straciłem nad nimi kontrolę. Rozchyliłem delikatnie jej wargi, by po chwili nasze języki tańczyły w jednym rytmie.
- Nie mam pojęcia - odparłem - Tylko nie każ mi przestawać - mruknąłem. Wyczułem uśmiech, który zawitał na jej twarzy.. kąciki moich ust same również uniosły się ku górze.
- Nawet nie mam zamiaru - szepnęła - Ale nie powinniśmy tego robić..
- Masz rację - westchnąłem - Tylko, że ja nie umiem się powstrzymać - jęknąłem nieustannie skradając pocałunki z jej ust.. Ile to już my się.. kątem oka kuknąłem na zegarek. Od dobrych dwóch minut...
- Nie mogę Darek - powiedziała cichutko.
- Przepraszam! - pisnąłem natychmiast odsuwając się od niej
- Nie chcę być chwilą słabości - szepnęła podchodząc do okna. Wstałem szybciutko za nią z pragnieniem przytulenia jej. Niestety wymsknęła mi się i zamknęła się w łazience.
- O co chodzi Domi? - zapytałem opierając się o drzwi.
- O nic takiego.
- O co? - dopytywałem - Dominika!
- Wracajmy już do domu proszę - mruknęła cichutko wychodząc z łazienki.
- Powiedz mi o co chodzi - naciskałem. Chwyciłem ją za ramiona i odwróciłem w swoją stronę. Ten ból, który dało się wyczytać z jej oczu. Co on miał oznaczać!...
Wyrwała się z mojego uścisku i zaczęła pakować swoje rzeczy. Uległem i zacząłem robić to samo... Chciałem się dowiedzieć.. wszystkiego, lecz gdy ona nie chciała mi powiedzieć.. nie mogłem zrobić nic. Bo znam ją na tyle dobrze by wiedzieć, że jak ona się uprze, lub zacznie coś ukrywać. Nic ani nikt nie jest w stanie tego z niej wyciągnąć. Nie minęła godzina a my byliśmy już w drodze powrotnej do Poznania. Za żadne skarby nie pozwoliłem jej prowadzić, więc to ja zasiadłem za kierownicą. Co jakiś czas, przez moment spoglądałem na nią. Skulona na siedzeniu wpatrywała się w widoki za oknem. Nie odezwała się ani słowem, a byliśmy już w połowie drogi.
- Przepraszam - powiedziałem.
- To była kolejna chwila słabości - mruknęła - Nie masz za co - dodała.
- Dominika proszę wytłumacz mi.. wytłumacz mi co ma znaczyć twoje zachowanie..
- Zachowuje się normalnie - powiedziała wyraźnie.
- Właśnie, że nie zachowujesz się normalnie - uniosłem się - Myślałem... myślałem - jąkałem się - Myślałem, że tobie też to było potrzebne... tak w ogóle.. - urwałem.
- Daj spokój, zapomnijmy o tym - zakończyła.
- Tak! dokładnie tak zróbmy - warknąłem z podniesionym głosem.
- UWAŻAJ! - krzyknęła szarpiąc kierownicą byśmy nie wjechali w samochód, który zjechał ze swojego pasa i kierował się na nas. Całkowicie straciłem kontrolę nad pojazdem. A hamulce odmówiły posłuszeństwa. Może i uniknęliśmy zderzenia z samochodem, który jechał wprost na nas... jednak nie uniknęliśmy zderzenia z solidnym drzewem... 
Ból przeszedł cało moje ciało, delikatnie uniosłem rękę do czoła, z którego lała się krew.
- Pogotowie już jedzie.. nie ruszaj się - usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny - Przepraszam was bardzo...
- Dominika - szepnąłem...
- Dasz radę chłopaku... nie zamykaj oczu.
- Niech pan ratuje Dominikę - dodałem odpływając do innego świata...



Ginę, więc zostań ze mną do końca.


________________________________________________________________________

Zostawiam szóstkę i lecę dalej :)
Do soboty ♥

2 komentarze:

  1. Co? Jak mogłaś, Kochana? Czy ten tytuł i ten cytat pod rozdziałem ma oznaczać, że Domi z tego nie wyjdzie? Że zginie? Nie! Błagam! Nie możesz tego zrobić! :(((
    Intryguje mnie także zachowanie Dominiki. Dlaczego tak zareagowała? Nie chciała być chwilą słabości... Czyżby poczuła coś więcej do Darka? I nie chciała być chwilą słabości a chwilą czystej miłości?
    Trochę nie rozumiem Darka. Mówi, że jej nie kocha, ale jej pragnie. Mówi, że kocha ją jak siostrę, ale chce mieć w ją w swych ramionach. To niezrozumiałe. Czuję, że on próbuje wyprzeć z głowy to, co podpowiada mu serce. I to jest bardzo przykre... :(
    Urwałaś w tym momencie, że chyba do kolejnego rozdziału nie wytrzymam! :(((
    Jednakże muszę czekać. I czekam. :)
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ...jak bardzo się cieszyłąm, czytając u Forfiego i Erika, to tak bardzo teraz płaczę.
    CZEMU IM TO ZROBIŁAŚ?! DOMI ZGINĘŁA?! NIE MOŻE ZGINĄC!! ;-; mój świat zara runie, autentycznie
    nie może im nic być, no kurczę pieczone!! :(
    czekam na kolejny i idę moczyć poduchę do konkursu :(

    OdpowiedzUsuń