sobota, 9 stycznia 2016

Siódemka, która jest ogromnym bólem.

Gdy się obudziłem, ból przeszywał całe moje ciało. Moja głowa, aż pulsowała. Nie mogłem w ogóle poruszać dłońmi co przyprawiało mnie o jeszcze większą złość.
- Gdzie ja jestem? - szepnąłem bardzo cicho, nie wiedziałem czy ktokolwiek mnie usłyszał. Nie miałem nawet siły by otworzyć swoje oczy. Usłyszałem jedynie jakieś szelesty i zamykane drzwi.
- Darek? - do moich uszu dotarł głos jakiegoś mężczyzny - Darek słyszysz mnie?
Skinąłem delikatnie głową, Poczułem jak mężczyzna unosi moje powieki ku górze a po chwili prosi abym patrzył na światło. Westchnąłem cicho a kolejna próba otworzenia przeze mnie oczu przyniosła mi efekty. Rozglądając się dookoła, zorientowałem się, że znajduje się w szpitalu. A przede mną stoi lekarz. Z uwagą pisał coś na kartce, która przyczepiona była do metalowej tabliczki by po chwili zawiesić ją na końcu mojego łóżka. Mówiąc wyraźne przyjdę jeszcze później opuścił salę..
- Co się stało? - zapytałem ochryple spoglądając na moją rodzicielkę.
- Prześpij się synku - powiedziała - Jesteś zmęczony, musisz wypoczywać - odparła wymijająco.
- Mamo... - rzekłem cicho
- Proszę cię skarbie. Wszystko powiem ci później... musisz odpocząć - spojrzała na mnie.
- No dobrze - mruknąłem.
Przymknąłem swoje oczy a sen dopadł mnie momentalnie... może jednak lepszym określeniem od snu był koszmar?.. Wracałem z Dominiką z Krakowa. Pokłóciliśmy się, trochę ostro.. a później uderzyliśmy w ogromne drzewo. Zerwałem się z łóżka, krzycząc jej imię. Szybko tego pożałowałem. Ból ponownie przeszył całe moje ciało. A głośne syknięcie wydostało się z moich ust.
- Już dobrze synku - uspokoiła mnie rodzicielka wycierając moje przepocone czoło ręcznikiem.
- Domi...- szepnąłem cicho
- Spokojnie, żyje - zapewniła mnie Monia. Spojrzałem jej w oczy i już wiedziałem, że mówi prawdę... lecz oprócz tego skrywa coś jeszcze.. - Mogę? - zapytała cicho a ja na potwierdzenie skinąłem jej głową. Położyła się obok mnie i ostrożnie się przytuliła. Objąłem ją ramieniem i cmoknąłem w głowę.
- Mamo.. - zacząłem - Chcę, byśmy leżeli w jednej sali - kontynuowałem, gdy odwróciła się w moją stronę.
- Dareczku...
- Chcę byśmy leżeli w jednej sali - powtórzyłem stanowczo - Tomek na pewno się zgodzi..
- No dobrze - westchnęła - Pójdę zapytać...
- Tak strasznie się o ciebie bałam.. - szepnęła, gdy mama opuściła moją salę.
- Już dobrze maleńka - odparłem całując ją czule w czoło.
Monika zaczęła opowiadać mi wszystko co działo się przez kilka dni. Słuchałem jej dokładanie a zarazem też nie. Z niecierpliwością oczekiwałem powrotu rodzicielki. Ja musiałem leżeć z nią w jednej sali. Potrzebowałem jej bliskości, potrzebowałem ją widzieć, potrzebowałem jej bo ją kocham!...
Pstryknąłem Monię w nochal, gdy oznajmiła mi, że przez dwa dni spała w moim pokoju. Zaśmiała się głośno, by po chwili mocniej wtulić się w moje ciało. Spojrzałem w stronę drzwi, gdy usłyszałem jak się otwierają. Mimo, że jednak to nie moja mama weszła do pokoju to jednak uśmiech wkradł się na moją twarz widząc przyjaciela, który usiadł na krzesełku obok mojego łóżka. Monika cmoknęła mnie tylko w policzek i wyszła przed salę, by dać nam porozmawiać...
- Powiedz mi prosto z mostu - mruknąłem - Nienawidzę owijania w bawełnę.
- Dominika nie będzie mogła chodzić - rzekł smutno - Znaczy będzie... tylko czeka ją cholernie trudna rehabilitacja - wyjaśnił.
- To wszystko przeze mnie!
- Żadne przez ciebie! - warknął zły - Tylko tego idiotę, co prawię w was wjechał. Nie chcę słyszeć, że to twoja wina Darek bo wcale tak nie jest. Nie możesz się o to obwiniać - spojrzał na mnie.
- Przepraszam - powiedziałem cicho.
- Przepraszać też nie masz za co - dodał - Co do... co do tego, żebyście byli w jednej sali - zaczął delikatnie uśmiechnięty - To jakaś pielęgniarka zaraz przyjdzie i przewiezie cię do jej sali...
- Dziękuje - uśmiechnąłem się.
- No to ja już pójdę - oznajmił wstając.
- Dzięki jeszcze raz Tomek!
- Daaaaruuuś! - przeciągał ukazując szereg swoich zębów.
- Co jest? - zapytałem.
- Kochasz ją prawda? - spojrzał na mnie.
- Najbardziej na świecie - mruknąłem cichutko a jego uśmiech udzielił się mi. Zarechotał radośnie przez co rzuciłem w niego poduszką. Wybiegł z sali piszcząc radośnie jak dziewczynka. Sam zaśmiałem się na tą myśl jak to mogło wyglądać na korytarzu...



Twoje oczy są morzem a twój uśmiech daje mi szczęście


___________________________________________________________________

Nananana dzień dobry ❤
Daruś w końcu przyjął do wiadomości, że jednak to jest prawdą :DD
Do następnego ❤

2 komentarze:

  1. Wracam do komentowania... Pierwszą rzecz: zdecydowanie za krótko!!! Więcej i dłużej:) Mam nadzieję, że posłuchasz koleżanki i następny rozdział będzie nieco dłuższy:)
    Po drugie: dużo się dzieje:) ciekawe jak zareaguje Dominika na nowego pacjenta w sali... Szczerze to spodziewam się kilku reakcji, ale jestem pewną, że masz już na to spotkanie jakiś ciekawy plan, mam rację? ;)
    Po trzecie: pamiętamy o gramatyce i w ogóle, co by się przyjemnie czytało.
    To by było na tyle, pozdrawiam cieplutko i weny życzę! Lemoniada♥

    OdpowiedzUsuń
  2. DZIĘKUJĘ! DZIĘKUJĘ! DZIĘKUJĘ!!!
    Dziękuję, że oni żyją! Dziękuję, że Domi żyje! Chociaż nie potraktowałaś jej zbyt łagodnie. :( Ale w sumie, mogło być gorzej. Mogła trwale zasiąść na wózku inwalidzkim. Wierzę, że gdy przejdzie rehabilitację, to wszystko będzie dobrze. ♥
    Darek w końcu się przyznał! DZIĘKUJĘ! :D To było widać na kilometr... Szkoda tylko, że pojął to dopiero wówczas, gdy mógł Domi stracić. :( Ale lepiej późno, niż wcale, prawda? ;) A reakcja Tomka? Ahahaha, pałam! ^^
    Z niecierpliwością czekam, aż Darek zagości w sali dziewczyny. ♥
    Czekam! ♥
    Kocham! ♥
    Bużka ;*

    OdpowiedzUsuń